Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I w głosie jego było coś tak strasznego, że dreszcz przebiegł wszystkich obecnych.
Chilo podniósł kaganek i upuścił go prawie w tej chwili na ziemię — poczem zgiął się we dwoje i począł jęczyć:
— Nie jestem... nie jestem!.. litości!
Glaukus zaś zwrócił się w stronę wieczerzających i rzekł:
— Oto jest człowiek, który zaprzedał i zgubił mnie i rodzinę moją!..
Historya jego była znaną i wszystkim chrześcijanom, i Viniciuszowi, który dlatego tylko nie domyślił się, kim jest ów Glaukus, że, mdlejąc ustawicznie z bólu przy opatrunku, nazwiska jego nie słyszał. Lecz dla Ursusa krótka ta chwila, w połączeniu ze słowami Glauka, była jakby błyskawicą w ciemności. Rozpoznawszy Chilona, jednym skokiem znalazł się przy nim, chwycił go za ramiona i, wygiąwszy je w tył, zawołał:
— On to namówił mnie, bym zamordował Glauka!
— Litości! — jęczał Chilo — oddam wam... Panie! — zawołał, zwracając głowę do Viniciusza — ratuj mnie! tobiem zaufał, wstaw się za mną... Twój list... odniosę. Panie! panie!..
Lecz Viniciusz, który najobojętniej ze wszystkich patrzył na to, co zaszło, raz dlatego, że wszystkie sprawy Greka były mu znane, a powtóre, że serce jego nie znało, co to litość, rzekł:
— Zakopcie go w ogrodzie: list poniesie kto inny.