Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 137.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze. Jakkolwiek jest chrześcijanką, może się okaże, iż jest rozsądniejsza od ciebie, a okaże się to z pewnością, jeśli nie chce twojej zguby.
Viniciusz ruszył ramionami.
— Wyratowała mnie z rąk Ursusa.
— W takim razie śpiesz się, bo Miedzianobrody nie będzie zwlekał z wyjazdem. Wyroki śmierci może wydawać i z Antium.
Lecz Viniciusz nie słuchał. Zajmowała go tylko jedna myśl: zobaczenia się z Lygią, więc począł rozmyślać nad sposobami.
Tymczasem zdarzyła się okoliczność, która mogła usunąć wszystkie trudności. Oto nazajutrz przyszedł niespodzianie do niego Chilo.
Przyszedł nędzny i obdarty, z oznakami głodu w twarzy i w podartym łachmanie, służba jednak, która miała dawniej rozkaz puszczania go o każdej porze dnia i nocy, nie śmiała go wstrzymywać, tak że wszedł prosto do atrium i, stanąwszy przed Viniciuszem, rzekł:
— Niech ci bogowie dadzą nieśmiertelność i podzielą się z tobą władzą nad światem.
Viniciusz w pierwszej chwili miał ochotę kazać wyrzucić go za drzwi. Lecz przyszła mu myśl, że może Grek wie coś o Lygii, i ciekawość przemogła obrzydzenie.
— To ty? — spytał. — Co się z tobą dzieje?
— Źle, synu Jowisza — odpowiedział Chilon. — Prawdziwa cnota, to towar, o który nikt dziś nie