Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ci zwycięstwo. Dom stoi osobno. Możesz go kazać otoczyć niewolnikom tak, że i mysz się nie wyśliźnie. O panie, panie! od ciebie zależy tylko, by jeszcze dzisiejszej nocy ta wielkoduszna królewna znalazła się w domu twoim. Ale jeśli się to stanie, pomyśl, że przyczynił się do tego bardzo biedny i zgłodniały syn mojego ojca.
Viniciuszowi krew napłynęła do głowy. Pokusa raz jeszcze wstrząsnęła całem jego jestestwem. Tak jest! to był sposób, i tym razem sposób pewny. Gdy raz będzie miał Lygię u siebie, któż zdoła mu ją odjąć? Gdy raz uczyni Lygię swoją kochanką, cóż jej pozostanie innego, jak zostać nią nazawsze? I niech zginą wszelkie nauki. Co dla niego będą znaczyli wówczas chrześcijanie, razem z ich miłosierdziem i posępną wiarą? Zali nie czas otrząsnąć się z tego wszystkiego? zali nie czas rozpocząć żyć, jak wszyscy żyją? Co następnie uczyni Lygia, jak pogodzi swój los z nauką, którą wyznaje, to również rzecz mniejsza. To są rzeczy bez wagi! Przedewszystkiem będzie jego, i to dziś jeszcze. A i to pytanie, czy się w jej duszy ostoi owa nauka, wobec tego nowego dla niej świata, wobec rozkoszy i uniesień, którym musi się poddać? A stać się to może jeszcze dziś. Dość zatrzymać Chilona i wydać o zmroku rozkazy. I potem radość bez końca! „Czem było moje życie? — myślał Viniciusz — cierpieniem, niezaspokojoną żądzą i zadawaniem sobie ciągłych pytań bez odpowiedzi“.