Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mówić do podniesienia na ciebie ręki, będziesz mi za to wdzięczna. Tu jednak zastanowił się, czy Lygia pochwaliłaby jego postępek z Chilonem? Wszakże nauka, którą ona wyznaje, każe przebaczać; wszak chrześcijanie przebaczyli nędznikowi, chociaż większe mieli do zemsty powody. Wówczas dopiero ozwał mu się w duszy krzyk: „w imię Chrystusa!“ Przypomniał sobie, że podobnym okrzykiem Chilo wykupił się z rąk Lyga, i postanowił darować mu resztę kary.
W tym celu miał właśnie zawołać dyspensatora, gdy ten sam stanął przed nim i rzekł:
— Panie, ów starzec omdlał, a może i umarł. Czy mam kazać go ćwiczyć dalej?
— Ocucić go i stawić przede mną.
Rządca atrium znikł za zasłoną, lecz cucenie nie musiało iść łatwo, albowiem Viniciusz czekał jeszcze czas długi, i poczynał się już niecierpliwić, gdy wreszcie niewolnicy wprowadzili Chilona i na znak dany sami cofnęli się natychmiast.
Chilo blady był, jak płótno, i wzdłuż nóg jego spływały na mozaikę atrium nitki krwi. Był jednak przytomny i, padłszy na kolana, począł mówić z wyciągniętemi rękoma:
— Dzięki ci, panie! Jesteś miłosierny i wielki.
— Psie — rzekł Viniciusz — wiedz, żem ci przebaczył dla tego Chrystusa, któremu i sam życie zawdzięczam.
— Będę służył, panie, Jemu i tobie.