Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 150.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i rumieniec wystąpił na policzki, poczem znów mówił coraz śpieszniej i z coraz większem wzruszeniem:
— Widzicie! męczę się i z miłości i od mroku. Mówili mi, że w waszej nauce nie ostoi się ni życie, ni radość ludzka, ni szczęście, ni prawo, ni porządek, ni zwierzchność, ni władztwo rzymskie. Zali tak jest? Mówili mi, żeście ludzie szaleni; powiedzcie, co przynosicie? Czy grzech miłować? czy grzech czuć radość? czy grzech chcieć szczęścia? czy wyście nieprzyjaciółmi życia? Czy trzeba chrześcijaninowi być nędzarzem? czy miałbym się wyrzec Lygii? Jaka jest wasza prawda? Wasze uczynki i wasze słowa są jako woda przejrzysta, ale jakie dno tej wody? Widzicie, żem szczery. Rozproszcie ciemności. Bo mnie powiedzieli jeszcze i to: Grecya stworzyła mądrość i piękność, Rzym moc, a oni co przynoszą? Więc powiedzcie, co przynosicie? Jeśli za drzwiami waszemi jest jasność, to mi otwórzcie!
— Przynosim miłość — rzekł Piotr.
A Paweł z Tarsu dodał:
— Gdybym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłościbym nie miał, byłbym jako miedź brząkająca...
Lecz serce starego Apostoła wzruszyło się tą duszą w męce, która jak ptak zamknięty w klatce rwała się do powietrza i słońca, więc wyciągnął ku Viniciuszowi ręce i rzekł: