Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 192.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

już bardzo zmieniła duszę moją, i tak dalece, że do dawnego życia jużbym nawet wrócić nie umiał. Lecz nie obawiaj się, aby mnie tu mogło spotkać coś złego. Poppea nie kocha mnie, bo ona nikogo kochać niezdolna, i jej zachcianki płyną tylko z gniewu na Cezara, który jest jeszcze pod jej wpływem i który może nawet ją jeszcze miłuje, wszelako już jej nie szczędzi i nie ukrywa przed nią swego bezwstydu i swych występków. Powiem ci zresztą i inną rzecz, która cię uspoić powinna: oto Piotr rzekł mi na wyjezdnem, abym się nie obawiał Cezara, gdyż włos nie spadnie z głowy mojej, i ja mu wierzę. Jakiś głos mówi mi w duszy, że każde słowo jego musi się spełnić, że zaś on pobłogosławił miłość naszą, więc ani Cezar, ani wszystkie potęgi Hadesu, ani samo nawet Przeznaczenie nie zdoła mi cię odebrać, o Lygio! Gdy o tem myślę, jestem szczęśliwy, jakgdybym był Niebem, które samo jedno jest szczęśliwe i spokojne. Lecz ciebie, chrześcijankę może uraża to, co mówię o Niebie i Przeznaczeniu? W takim razie przebacz mi, bo grzeszę niechcący. Chrzest jeszcze nie obmył mnie, ale serce moje jest jako czara próżna, którą Paweł z Tarsu ma napełnić słodką nauką waszą, tem słodszą dla mnie, że jest twoją. Ty, boska, policz mi za zasługę choć to, żem z tej czary wylał płyn, który ją napełniał poprzednio, i że nie cofam jej, ale ją wyciągam, jak człowiek spragniony, który stanął u czystego zdroju. Niech