Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 246.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mniejsza o Zatybrze — rzekł, ściskając dłońmi zbolałe skronie.
— Mnie więcej chodzi o Zatybrze, niż o cały Rzym — zawołał gwałtownie Viniciusz.
— To się tam dostaniesz chyba przez via Portuensis, bo obok Awentynu żar cię udusi... Zatybrze?... Nie wiem. Ogień nie mógł tam chyba jeszcze dojść, lecz czy już w tej chwili nie doszedł, jedni bogowie wiedzą...
Tu Junius zawahał się przez chwilę, następnie rzekł zniżonym głosem:
— Wiem, że mnie nie zdradzisz, więc ci powiem, że to nie jest zwykły pożar. Cyrku nie dawano ratować... Sam słyszałem... Gdy domy poczęły wkoło płonąć, tysiące głosów wołało: „Śmierć ratującym!“ Jacyś ludzie przebiegają miasto i ciskają w domy płonące pochodnie... Z drugiej strony lud się burzy i woła, że miasto płonie z rozkazu. Nic więcej nie powiem. Biada miastu, biada nam wszystkim i mnie. Co się tam dzieje, tego ludzki język nie wyrazi. Ludność ginie w ogniu, lub morduje się wzajemnie w ścisku... To koniec Rzymu!...
I znów począł powtarzać: „Biada! Biada miastu i nam!“ — lecz Viniciusz wskoczył na konia i ruszył przed siebie dalej drogą Appijską.
Lecz było to obecnie raczej przepychanie się wśród rzeki ludzi i wozów, która płynęła z mia-