Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 056.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

więc i chrońmy Lygię. Tam przeczekacie burzę w spokoju, a gdy przeminie, wrócicie znowu siać ziarno wasze.
Na zewnątrz, od strony ager Vaticanus, jakby na potwierdzenie obaw Viniciusza, ozwały się jakieś odległe krzyki, pełne wściekłości i przerażenia. W tej chwili nadszedł także kamieniarz, właściciel chaty i zamknąwszy pośpiesznie drzwi, zawołał:
— Ludzie mordują się koło cyrku Nerona. Niewolnicy i gladyatorowie uderzyli na obywateli.
— Słyszycie? — rzekł Viniciusz.
— Dopełnia się miara — rzekł Apostoł — i klęski będą, jako morze nieprzebrane.
Poczem zwrócił się do Viniciusza i wskazując na Lygię, rzekł:
— Weź tę dzieweczkę, którą ci Bóg przeznaczył, i ocal ją, a Linnus, który jest chory i Ursus niechaj odjadą z wami.
Lecz Viniciusz, który pokochał Apostoła całą siłą swej niepohamowanej duszy, zawołał:
— Przysięgam ci, nauczycielu, iż cię tu nie zostawię na zgubę.
— I pobłogosławi cię Pan za twoją chęć — odrzekł Apostoł — ale zali nie słyszałeś, że Chrystus trzykroć powtórzył mi nad jeziorem: „Paś baranki moje!“
Viniciusz umilkł.
— Więc jeśli ty, któremu nikt nie powierzył pieczy nade mną, mówisz, że mnie tu nie zostawisz