Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kich biodrach dziewczyny, mógł wmówić, co chciał w Cezara, ale nie w Augustę. Znawczyni Poppea od jednego rzutu oka zrozumiała, że w całym Rzymie jedna Lygia może z nią współzawodniczyć, a nawet ją zwyciężyć. I od tej chwili zaprzysięgła jej zgubę.
— Panie — rzekła — pomścij nasze dziecko!
— Śpieszcie się! — zawołał Chilo — śpieszcie się! inaczej Viniciusz ją ukryje. Ja wskażę dom, do którego znów wrócili po pożarze.
— Dam ci dziesięciu ludzi i idź natychmiast — rzekł Tigellinus.
— Panie! tyś nie widział Krotona w rękach Ursusa: jeśli dasz pięćdziesięciu, pokażę tylko zdaleka dom. Ale jeśli nie uwięzicie i Viniciusza, zginąłem.
Tigellin spojrzał na Nerona.
— Czyby nie było dobrze, o boski, załatwić się zarazem z wujem i siostrzeńcem?
Nero pomyślał chwilę i odrzekł:
— Nie! nie teraz!... Ludzie nie uwierzyliby, gdyby chciano w nich wmówić, że Petroniusz, Viniciusz lub Pomponia Graecina podpalili Rzym. Zbyt piękne mieli domy... Dziś trzeba innych ofiar, a tamtych kolej przyjdzie później.
— Więc daj mi, panie, żołnierzy, by mnie strzegli — rzekł Chilo.
— Tigellin pomyśli o tem.