Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i na areny. Umysły ich oderwały się od ziemi, dusze wzięły lot ku wieczności i szli, jakby w śnie lub w zachwyceniu, przeciwstawiać tę siłę, która w nich była, sile i okrucieństwu „bestyi“.
Apostoła zaś wziął Nereusz, sługa Pudensa, i wiódł go ukrytą w winnicy ścieżką do swego domu. Lecz wśród jasnej nocy, postępował za nimi Viniciusz i gdy wreszcie doszli do nereuszowej chaty, rzucił się nagle do nóg Apostoła.
Ów zaś, poznawszy go, zapytał:
— Czego żądasz, synu?
Ale Viniciusz, po tem, co słyszał w szopie, nie śmiał go już o nic błagać, tylko objąwszy obiema rękami jego stopy, przyciskał do nich ze łkaniem czoło, wzywając w ten niemy sposób litości.
Ów zaś rzekł:
— Wiem. Wzięlić dzieweczkę, którą umiłowałeś. Módl się za nią.
— Panie! — jęknął Viniciusz, obejmując jeszcze silniej stopy Apostoła. — Panie! jam robak lichy, aleś ty znał Chrystusa, ty Go błagaj, ty wstaw się za nią.
I drżał z bólu, jak liść i bił czołem w ziemię, albowiem poznawszy moc Apostoła, wiedział, iż on jeden może mu ją powrócić.
A Piotr wzruszył się tą boleścią. Przypomniał sobie, jak niegdyś i Lygia, zgromiona przez Kryspusa, leżała tak samo u jego nóg, żebrząc litości.