Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 127.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przypomniał sobie, że ją podniósł i pocieszył, więc teraz podniósł Viniciusza.
— Synaczku — rzekł — będę się modlił za nią, lecz ty pomnij, com mówił tamtym wątpiącym: że sam Bóg przeszedł przez mękę krzyżową i pomnij, że po tem życiu zaczyna się inne, wieczyste.
— Ja wiem!.. jam słyszał — odparł Viniciusz, łowiąc w pobladłe usta powietrze, ale, widzisz, Panie... nie mogę! Jeśli potrzeba krwi, proś Chrystusa, aby wziął moją... Jam żołnierz. Niech mi podwoi, niech potroi mękę dla niej przeznaczoną, wytrzymam! ale niech ją ocali! To jeszcze dziecko, Panie! a On mocniejszy od Cezara, wierzę! mocniejszy!.. Tyś ją sam miłował. Tyś nam błogosławił! To jeszcze dziecko niewinne!..
Tu znów pochylił się i przyłożywszy twarz do kolan Piotra, począł powtarzać:
— Tyś znał Chrystusa, panie! tyś znał, On ciebie wysłucha! Wstaw się za nią!
A Piotr przymknął powieki i modlił się żarliwie.
Letnie błyskawice poczęły znów rozświecać niebo. Viniciusz wpatrywał się przy ich blasku w usta Apostoła, czekając z nich wyroku życia lub śmierci. W ciszy słychać było przepiórki nawołujące się po winnicach i głuchy, daleki odgłos deptaków, leżących przy via Salaria.
— Viniciuszu — zapytał wreszcie Apostoł — wierzysz-li ty?