Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do których prawie nie dochodził blask kaganka, obejrzał postaci śpiące pod ścianami, pod przykryciem płacht, obejrzał najciężej chorych, których pozaciągano w kąt osobny, Lygii jednakże nie mógł nigdzie odnaleźć. W drugiej i trzeciej piwnicy poszukiwania jego pozostały również bez skutku.
Tymczasem godzina uczyniła się późna: ciała powynoszono. Strażnicy, ułożywszy się w korytarzach, łączących piwnice, posnęli, dzieci, znużone płaczem, umilkły, w podziemiach słychać było tylko oddech strudzonych piersi, i gdzieniegdzie jeszcze szept modlitw.
Viniciusz wszedł z kagankiem do czwartej z kolei piwnicy, znacznie mniejszej, i, podniósłszy światło w górę, począł się po niej rozglądać.
I nagle drgnął, zdawało mu się bowiem, że pod zakratowanym otworem w ścianie widzi olbrzymią postać Ursusa.
Więc, zdmuchnąwszy w tej chwili kaganek, zbliżył się do niego i spytał:
— Ursus, czy to ty?
Olbrzym odwrócił głowę:
— Ktoś ty jest?
— Nie poznajesz mnie? — zapytał młody człowiek.
— Zgasiłeś kaganek, jakże mogę cię poznać?
Lecz Viniciusz dojrzał w tej chwili Lygię, leżącą na płaszczu przy ścianie, więc, nie mówiąc nic więcej, klęknął przy niej.
Ursus zaś poznał go i rzekł: