Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 328.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szymy się nadzieją, że cię ujrzymy niezadługo. Bądź zdrów, szczęśliwy i przybywaj“.
Petroniusz odebrał list Viniciusza w Cumae, dokąd był wyjechał wraz z innymi augustianami, dążącymi za Cezarem. Długoletnia jego walka z Tigellinem miała się ku końcowi. Petroniusz wiedział już, że musi w niej paść, i rozumiał tego powody. W miarę, jak Cezar z każdym dniem spadał coraz niżej do roli komedyanta, błazna i woźnicy, w miarę, jak grzązł coraz bardziej w chorobliwej, plugawej i zarazem grubej rozpuście, wykwintny „arbiter elegantiae“ stawał mu się tylko ciężarem. Gdy Petroniusz nawet milczał, Nero widział w jego milczeniu przyganę, nawet gdy pochwalał, widział szyderstwo. Świetny patrycyusz drażnił jego miłość własną i wzbudzał zazdrość. Jego bogactwa i wspaniałe dzieła sztuki stały się przedmiotem pożądliwości i władcy i wszechwładnego ministra. Oszczędzano go dotąd ze względu na wyjazd do Achai, w której jego smak, jego znajomość rzeczy greckich mogły się przydać. Lecz zwolna Tigellin począł tłómaczyć Cezarowi, że Karinas przewyższa jeszcze smakiem i wiedzą Petroniusza i że lepiej od niego potrafi urządzać w Achai igrzyska, przyjęcia i tryumfy. Od tej chwili Petroniusz był zgubiony. Nie śmiano jednak przesłać mu wyroku w Rzymie. I Cezar i Tigellin przypominali sobie, że ten niby zniewieściały esteta, „czyniący z nocy dzień“, zajęty tylko rozkoszą, sztuką i ucztami,