— A żyje jeszcze panna Slepściówna?
— Nie było kogo pytać, a jeden, któregom pytał, nie wiedział. Pewnie zamąż poszła, może żyje, może umarła, ale, jeżeli żyje, to musi się także zmieniła. Czterdzieści kilka lat dodać, to już nie to!
Tu westchnął cicho i umilkł.
Na zegarze wieży uderzyła trzecia. Zeszliśmy na dół, a ponieważ staruszek nie chciał przyjąć ode mnie, jako od człowieka, który o Litwie pisał, żadnego wynagrodzenia, więc zaprosiłem go na butelkę miodu i na dalszą gawędkę do pobliskiego kupca.
Jakkolwiek Litwina zawsze łokieć nad ziemią, a dwa w ziemi, jednakże miał do mnie wyjątkowe zaufanie, i z tej pogawędki dowiedziałem się wielu rzeczy. Oglądał się wprawdzie starowina dokoła, choć w salce nie było prócz nas nikogo i chwilami zniżał głos bez żadnej potrzeby, ale wyznał mi, że nie mieszka tu pod własnem nazwiskiem, chociaż papiery ma w porządku. Niby to za sześćdziesiąty trzeci nikogo już nie pociągają, ale że w swoim czasie mocno go szukali, więc woli być ostrożnym: „ktoby tam im wierzył! — Miał on z powodu tego pożyczonego nazwiska kłopot i frasunek w swoim czasie niemały! mianowicie, gdy umarł jego rodzony wuj, który zostawił „fundusz“ na Litwie. Ten wuj był człowiek mądry i „takoż“ ostrożny, tak nawet ostrożny, że, gdy zachorował, chciał koniecznie mieć jeszcze za życia spisany akt zejścia... „że to, jak bumagi nie będą w porządku, zaraz wszystko rozdrapią“. Nie można mu było żadną miarą wytłumaczyć, że aktu zejścia za życia spisywać niepodobna. Koniec końcem jednak
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/069
Ta strona została uwierzytelniona.
— 61 —