bywał się właśnie sejm: zaczem zjazd posłów i senatorów. Wszystkie jurydyki i pałace prywatne były zajęte przez dwory senatorskie i przez „poczty“ wojskowe, z których niejeden liczono po kilkaset żołnierzy. Zjechało się i mnóstwo prywatnej szlachty, którą przygnała ciekawość lub różne sprawy osobiste. Na ulicach i przedmieściach ruch nie ustawał od rana do wieczora. Oczy bolały od patrzenia na pozłociste karoce pańskie, na hajduków, pajuków, węgrzynów i nadwornych kozaków w świetnych „barwach“, szamerowanych srebrem i złotem, na żołnierzy z pod rozmaitych znaków, na połyskliwe zbroje rycerskie, na lamparcie skóry, zwieszające się z ramion usarzy, na srebrne skrzydła, na wschodnie tyftyki, spływające ku ziemi po bokach końskich, na farbowane purpurowo grzywy, na pióra, aksamity i bezcenne klejnoty, iskrzące się, jak gwiazdy, na deljach i czapkach senatorskich.
Król był w Warszawie, a z nim i królowa z całym dworem, ta bowiem z chęci mieszania się do spraw publicznych i nadawania im pożądanego sobie kierunku nie wyjeżdżała nigdy podczas sejmów. Na przyjęciach i zabawach łatwo było porozumiewać się z senatorami, przeprowadzać różne tajemne roboty, zmawiać się, szeptać, jednać między posłami stronników, ujmować podarkami lub świetniejszemi jeszcze od podarków obietnicami, przywiązywać przyjaciół, waśnić między sobą przeciwników dworskiej polityki, ba, nawet swatać i przy wielkich sprawach załatwiać małe, nawet najmniejsze, czysto niewieście.
To też zabaw nie brakło. Pani koniuszyna ko-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —