dzi, mającej na dworskie zabawy dostęp do sporów i pojedynków o to, której pannie należy przyznać palmę piękności.
W świecie niewieścim niemniejsze było tego rodzaju sprawami zajęcie — ale, o dziwo! — większa zgoda, albowiem cały ów świat niemal wszystkiemi głosami uznał, że jeden kawaler tak dalece gasi blaskiem wszystkich innych, jak właśnie księżyc gasi błyszczące obok niego gwiazdy.
Tym zaś rycerzem był młody starosta jaworowski, Jan Sobieski. Gdziekolwiek się ów młodzian pokazał, na sejmie, czy na pokojach królewskich, oczy ludzkie mimowoli zwracały się ku niemu, choćby z tej naprzód przyczyny, że wzrostem nad całem otoczeniem górował. Liczył dwadzieścia pięć lat i smukły był jeszcze, ale już jego pierś i ramiona zdawały się być jakby ze spiżu, w potężniejszych rozmiarach, niż u zwykłych ludzi, ukute. Mówiono też, że talary giął w palcach i naciągał łuk, którego nikt inny przygiąć nie umiał. Lecz piękność jego twarzy większy jeszcze budziła podziw. Cerę miał smagłą, czuprynę i wąs czarne, jak pióra krucze, oczy błyszczące, zarazem harde i słodkie, chwilami tęskne, chwilami pełne błyskawic i gromów, to znów, zwłaszcza gdy padły na młode liczko niewieście — wprost swawolne. Było jednak w tej młodej rycerskiej głowie o orlim nosie i wysokiem czole coś tak szczególnego, jak w owych głowach, rzniętych na kameach rzymskich: mimowoli przychodziła myśl, że najlepiej przystawałby jej wieniec dębowy.
A ponieważ był przytem dziedzicem wielkiego
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —