imienia i fortuny, ponieważ słynął z wymowy i męstwa, ponieważ z dalekich podróży i ze służby przy dworze francuskim wyniósł niezwykłą dworność i ogładę, więc leciały też biedne ćmy niewieście na ów jasny płomień, choć łatwo było sobie w nim skrzydła opalić. Nie cieszył się pod tym względem dobrą sławą pan starosta i miał ją nawet tak złą, że o żadnym z jego równieśników nie podawano sobie od ucha do ucha tylu szpetnych wieści, o żadnym nie krążyło tyle anegdot i paszkwilów, zarówno pisanych, jak i nawet głoszonych drukiem.
Smoki, które w zamierzchłych czasach, mieszkając wedle miast i grodów, żywiły się ciałem dziewiczem, były wedle tych paszkwilów barankami w porównaniu z zapalczywym panem starostą.
Ale przysłowie mówi: „Nosił wilk owce, ponieśli i wilka“.
Na pewnym balu w Zamku wystąpiła po raz pierwszy w świat czternastoletnia szlachcianeczka francuska, panna d’Arquien, trochę ni z pierza, ni z mięsa, choć z mięsa więcej, niż z pierza, ale wychowanka i faworytka królowej Marji Ludwiki.
Niedorosłe to było jeszcze licho, różowe jak letni poranek, o czarnych i bystrych jak u piegży oczkach, o purpurowych ustach, a rączkach i nóżkach tak małych, jak u owych figurek z „porcyneli“, które, jako już wówczas modne, sprowadzano z zamorskich krajów.
Przyszedł także na ów bal i ów „smok“ jaworowski; świetniejszy jeszcze, niż zwykle, cały w aksamitach i klejnotach — ze swoją cudną głową zwycięs-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —