— Słuchaj, Maryniu, a jeśli ty się źle domyślasz — i jeśli sztuczny syn to jest poprostu lalka?
— To niech go sobie ma jaka inna. Ja jestem nato za duża, żeby się bawić lalkami.
— Zwłaszcza przy ludziach.
— Zwłaszcza przy ludziach. Rozumie się.
— Koniec końcem, my jednak nic nie wiemy.
— Gdyby ciocia pozwoliła mi przeczytać tego Syna naturalnego, to domyśliłabym się, co jest sztuczny, ale tak!... Kobieta, choćby nie wiem jak dorosła, nie potrafi przecie wszystkiego odgadnąć.
— To się zakradnij do szafy i przeczytaj.
W małem sercu Maryni krył się jednak, widocznie, rzetelny i prawy człowiek, albowiem, rozłożywszy bezradnie ręce, odrzekła:
— Aha! — kiedy musiałam dać słowo, że bez wiedzy cioci nie zabiorę z szafy żadnej książki.
— Skoro dałaś słowo, to co innego — odpowiedziała niemniej uczciwa Irka.
Nastała chwila milczenia.
— Bieda z tą ciocią — ozwała się wreszcie Marynia. — Żeby to była jaka inna, tobym ją znienawidziła.
— Ale cioci Anielki nie potrafisz nienawidzić.
— Bo jak miałam odrę, to przez cały czas przesiadywała w fotelu przy mojem łóżku... I nietylko jest ładna, ale w innych rzeczach bardzo dobra.
— Jak mój tatuś.
— A jednak w naszym wieku niepodobna pozwolić, żeby nam kto wydzielał, co mamy czytać, jak dzie-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.
— 177 —