— Ja — mówi — proponuję tak zacząć: „Juljusz i Idalja, zaledwie się na balu poznali, zaraz zaczęli być okropnie nieprzyzwoici!“...
— Doskonale! — odpowiada Marynia. — Z pewnością nie pozwolą nam tego czytać.
I pióra poczynają tym razem skrzypieć na dobre, ale po tak szczęśliwym początku Marynia przerywa znowu pracę:
— Widzisz... dobrze... tylko pierwej musieli się poznać, rozmawiać ze sobą i pokochać się. Wiem na pewno, że w powieściach nie dla dzieci zawsze się kochają.
— O i ja to wiem wyśmienicie. Więc niech będzie tak: „Juljusz i Idalja naprzód się na balu poznali, potem rozmawiali, a jak się tylko pokochali, zaraz zaczęli być ogromnie nieprzyzwoici!“...
— Tak jest lepiej, ale trzeba się namyślić, co oni nieprzyzwoitego mogą zrobić.
— Niech... niech się, naprzykład, pocałują.
— A czy tego będzie dosyć? Pan Stefan całuje mnie w głowę, a ciocię Anielkę w rękę — i to zawsze trzy razy.
— A jeśli Juljan i Idalja pocałują się odrazu w usta?
— Na balu? To byłoby dość nieprzyzwoite. Ale co dalej?
— Jakto: co dalej?
— Bo to wszystko stanowi co najwięcej trzy wiersze... niechby pięć — a powieść musi mieć przecie najmniej tom.
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.