o której mawiał: „zacna, ale egzaltowana kobieta“, — żywił w głębi duszy nadzwyczajny, lubo trochę bezwiedny szacunek, a o jej ciężkiem życiu i o niej samej myślał zawsze z pewnem rozczuleniem. Byłby się może z nią po śmierci brata nawet ożenił, gdyby nie to, że już był zbyt ociężał i bał się ciężaru nad siły, zmiany życia, a nawet i tych zabiegów, które są konieczne przed małżeństwem. Rzadko też bywał w Warszawie, trochę z powodu kosztów, a trochę z obawy, aby mu postać bratowej, mająca jeszcze, mimo siwiejących włosów, jakiś panieński urok, nie napędzała „niepraktycznych“ myśli do głowy. Kochał jednakże szczerze małą Julkę. Dla chłopców, których zwał basałykami, był dość obojętny.
Po przeczytaniu listu naprzód skrzywił się, potem zatroskał, a wkońcu wzruszył — i począł chodzić po pokoju, namyślając się, czy przystać na przyjazd chłopaków, czy też — po wyszukaniu przyzwoitych pozorów — odmówić. Nie odpowiedział jednak tego samego dnia, gdyż odwołano go do furmanek, któremi wyprawiał drzewo do pobliskiej fabryki giętych mebli. Następny dzień zeszedł mu także na rozważaniu sprawy i namyśle — i dopiero trzeciego odpisał, co następuje:
„Kochana Bratowo! Niech Feliś i Gabrjel przyjeżdżają. W przyszły czwartek konie będą na stacji. Co do procentu, o którym Bratowa pisze, to przecie ja tu za mieszkanie nie płacę, więc i wynajmować go nie mogę — a za wikt chłopców także nie wezmę, bo Zawada to nie restauracja. W domu jest dość miejsca, a co sam jadam, tem się z nimi podzielę. Nie miałbym
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —