Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

inkwizycyi hetmańskiej się udać, ale rozkazuję tutaj ja, nikt inny!
Pan Nowowiejski pomiarkował się zaraz, wspomniawszy, że mówi nietylko do komendanta, ale i do zwierzchnika własnego syna, a przytem najsławniejszego w Rzeczypospolitej rycerza.
— Panie pułkowniku — rzekł łagodniejszym już tonem. — Ja-ć go wbrew woli waszmościowej nie wezmę, jeno prawa swoje wywodzę, którym, proszę, aby była wiara dana.
— Mellechowicz, co ty na to? — spytał Wołodyjowski.
Tatar wbił oczy w ziemię i milczał.
— Bo imię ci Azya to wszyscy wiemy! — dodał Wołodyjowski.
— Co tu innych dowodów szukać — rzekł Nowowiejski. — Jeśli to mój człowiek, to ryby ma siną farbą na piersiach wykłóte.
Usłyszawszy to pan Nienaszyniec, otworzył szeroko oczy i usta, następnie porwał się za głowę i zakrzyknął:
— Azya Tuhay-beyowicz.
Wszystkich oczy zwróciły się na niego, ten zaś aż trząsł się cały, jakby wszystkie rany otworzyły mu się na nowo i powtarzał:
— To mój jasyr! To Tuhay-beyowicz! Na Boga! to on!
A młody Lipek podniósł dumnie głowę, powiódł swym żbiczym wzrokiem po zgromadzeniu i nagle, rozerwawszy żupan na swej szerokiej piersi, rzekł:
— Ot, ryby siną barwą wykłóte. Jam jest syn Tuhay-beya!…






ROZDZIAŁ  XXVIII.


Umilkli wszyscy, tak wielkie wrażenie uczyniło imię strasznego wojownika. On-że to przecie, wespół z groźnym Chmielnickim, całą Rzeczpospolitą potrząsał; on wylał morze krwi polskiej; on Ukrainę, Wołyń, Podole i ziemie Halickie kopytami końskiemi stratował, zamki i grody poburzył, wsie ogniem nawiedził, dziesiątki tysięcy ludzi w jassyr wziął. Syn takiego człowieka stał oto teraz przed zgromadzeniem w Chreptiowskiej stannicy i mówił ludziom do oczu: „Ja mam sine ryby na piersich, jam jest Azya, kość z kości Tuhayowej.“ Lecz taka była w ówczesnych ludziach cześć dla krwi znamienitej, iż mimo zgrozy, jaką imię przesławnego murzy musiało w duszy każdego żołnierza wywołać, Mellechowicz wyrósł w ich oczach, jakby całą wielkość ojcowską wziął na siebie.
Patrzyli na niego ze zdumieniem, a głównie niewiasty, dla których wszelka tajemnica największą stanowi ponętę; ów zaś, jakby