— Nie bardzo będziesz mógł zauważyć spokojną falę — rzekł Weybridge.
— Nie. Na głębokości sześćdziesięciu, ośmdziesięciu stóp — a będę tam 10—12 sekund — ani jedna molekuła poruszać się nie będzie, choćby wiatr wył i choćby woda tryskała pod obłoki. Nie. Tam, w głębi...
Ruszył do parapetu statku, a dwaj pozostali szli za nim. Oparli się razem na łokciach i spoglądali na zielonawożółtą wodę.
— ...Cisza — rzekł Elstead, głośno kończąc swą myśl.
— Czyś pewien, że mechanizm zegarowy iść będzie należycie? — zapytał nagle Weybridge.
— Chodził trzydzieści pięć razy — odrzekł Elstead. — Musi iść.
— A jeżeli nie będzie funkcjonować?
— Dlaczegóż nie miałby funkcjonować.
— Za dwadzieścia tysięcy liwrów nie wlazłbym do tej przeklętej maszyny.
— Jesteś bardzo zachęcający — zauważył Elstead.
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/105
Ta strona została skorygowana.