trzykroć się ukazał w górnem okienku. Wtedy opuszczono cały pocisk powoli na samą powierzchnię wody — a jeden z marynarzy stał koło strzelnicy, gotów odciąć wiązadło liny, utrzymujące całość ołowianek kuli. Kula, która się przedtem wydawała czemś ogromnem, teraz wyglądała jak nieskończenie mały przedmiot, kołysała się zlekka, a jej dwa ciemne okienka ponad linją zanurzenia wydawały się jak para oczu osłupionych, które z lękiem patrzały na zebraną na statku załogę. Ktoś zapytał głośno, co Elstead myśli o tem kołysaniu.
— Czyś gotów? — zapytał komendant marynarza.
— Gotów, kapitanie.
— Puść wszystko!
Kabel liny skurczył się pod ostrzem noża i został przecięty. Woda zawirowała dokoła kuli w sposób dziwnie bezsilny. Ktoś zaczął machać chustką; ktoś krzyknął na wiwat; jeden podoficer rachował powoli... «ośm, dziewięć, dziesięć, drugi wir fal». Potem z szumnym
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/109
Ta strona została skorygowana.