Zgasił lampkę wewnętrzną i odnowił prąd reflektora zewnętrznego. Iłowate dno i niby-ludzkie twory zniknęły, a para ścigających się ryb przeleciała nagle koło okna.
Myślał, że te dziwne istoty przerwały sznur i że uniknął niebezpieczeństwa. Podnosił się coraz prędzej — potem zatrzymał się nagle ze wstrząśnieniem tak silnem, że się uderzył o dęte poduszki ścianek. W ciągu tej pół minuty był zbyt zdumiony, aby myśleć.
Wówczas poczuł, że kula obraca się powoli na swej osi, z rodzajem kołysania i zdało mu się, że posuwa się naprzód w wodzie po linji poziomej. Przycisnąwszy się do okna, zdołał własnym ciężarem wytworzyć równowagę i ku dnu pokierować tę część kuli; ale mógł widzieć tylko blade promieniowanie swego reflektora, który bezużytecznie uderzał w ciemności. Przyszło mu do głowy, że mógłby lepiej widzieć, gdyby zgasił lampę.
Pod tym względem miał słuszność. Po kilku chwilach aksamitny mrok zmienił się w rodzaj mgły prześwietlonej —
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/127
Ta strona została skorygowana.