zdumieniem spojrzał na towarzysza podróży w drugim kącie przedziału.
— Dlaczegoby mu nie dać? — mówił do siebie tamten.
Był to człowiek wysokiego wzrostu, o cerze matowej i opalonej. Nerwowo złożył na krzyż ręce na piersi, a nogi położył na przeciwnej ławeczce. Zaczął kręcić swe czarne bardzo długie wąsy, oczy utkwiwszy w koniec butów.
— Dlaczegoby nie? — powtórzył raz jeszcze.
Pan Hincliff zakaszlał.
Towarzysz podróży podniósł swe oczy przenikliwe i przez minutę może przyglądał się posępnie sąsiadowi.
— Tak — mówił powoli — dlaczego nie?
— Nie rozumiem pana — rzekł p. Hincliff, raz jeszcze zakaszlawszy.
— Nie rozumie mnie pan — mechanicznie powtórzył obcy, a jego dziwne oczy błądziły od Hincliffa do walizy, na której zwieszał się ostentacyjnie płaszcz, i znów wracały do twarzy młodzieńca, świeżym wąsikiem omszonej.
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/138
Ta strona została skorygowana.