rając się oprzeć propozycji, jaką mu zrobiono, by poszedł sobie precz.
Wrócił do domu, czerwony i wzburzony, z podniesionym kołnierzem ubrania, z oczami płonącemi, z uszami gorejącemi.
Po drodze nerwowo śledził wszystkie dziesięć latarń gazowych, które spotkał na ulicy, i dopiero wówczas, gdy się znalazł sam w swym małym pokoiku przy ulicy Kościelnej — dopiero wówczas był w stanie zebrać poważnie wspomnienia całego wypadku i zapytać samego siebie: — Co to się stało?
Zdjął surdut i kamasze i siedział na brzegu łóżka, z rękami w kieszeni, powtarzając po raz siedemnasty słowa swej własnej obrony:
— Ale ja nie miałem zamiaru wywrócić tej lampy!
Wówczas przypomniał sobie, że w określonej chwili, gdy wymawiał słowa swego rozkazu, mimowoli chciał tego, o czem mówił i gdy widział lampę zawieszoną w powietrzu, czuł, że od niego zależało utrzymać ją w tej pozycji, choć nie mógł zrozumieć dlaczego.
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/52
Ta strona została skorygowana.