Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

siebie. — Ono jedno jest na miejscu. A nawet i tam zdaje się niedługo wybuchnie jakaś wichura... Tylko księżyc nad moją głową, w tem samem miejscu, gdzie tylko co był, świeci jak słońce. Co do reszty... Ale gdzież jest miasto? Gdzie wszystko? I co za djabeł wywołał ten wicher! Ja go nie żądałem...
Czynił wielkie wysiłki, by stanąć na nogach, lecz napróżno, chwiał się i zrozpaczony siedział jakby na czterech łapach, uczepiwszy się ziemi. Spoglądał na krajobraz oświetlony promieniami księżyca, utkwiwszy wzrok w stronę, skąd szedł wiatr, przyczem poły surduta ciągle mu klapały nad głową.
— Na serjo, coś się popsuło w świecie. Ale co to być może, łaskawe nieba, któż mi powie? Nic nie było widać w białym blasku, którym od księżyca świecił tuman kurzu, unoszonego przez rozszalałą burzę; tylko od czasu do czasu występowały walące się masy ziemi i pędzące gromady chaotycznych gruzów; ani drzew, ani domów, ani żadnych form zwykłych — tylko ogromna przestrzeń wywrócona do góry nogami,