— Klęknij i patrz na tę konsolę, jakby ci stamtąd miały padać pieniądze... Nie pokazuj zębów... Nie mam zamiaru malować twych dziąseł. Dobrze... Teraz zrób minę nieszczęśliwą.
Nazajutrz nie był zadowolony ze swego dzieła.
— A jednak to nie jest tak bardzo złe — monologował Harringay do siebie. — Ta szyja wcale dobra... Ale...
Zrobił sto kroków po pracowni, chodząc zamyślony tam i napowrót i badając swój obraz ze wszystkich stron i pod każdym względem. Wreszcie głośno zaklął brzydkiemi wyrazy.
— Malować! — szeptał. — Chcieć wymalować zwyczajny portret prostego grajka! Gdyby szło o sfabrykowanie żywego grajka, nie tylebym się dręczył! To dziwne! Nigdy mi się nie uda zrobić nic takiego, coby miało pozór istoty żywej! Czy to nie wada mojej wyobraźni?
— Ach! to dotknięcie twórcze! Wziąć płótno i farby i stworzyć człowieka tak, jak Adam był stworzony, z czerwonej ziemi. Ale ta bazgranina! Ktoby to zo-
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/89
Ta strona została skorygowana.