wagę trwogi, uderzył w obraz pędzlem, pełnym czerwonej farby.
I wówczas rzecz niesłychanie ciekawa, rzecz niesłychanie dziwna — stała się, o ile rzeczywiście się stała:
Djabelski Włoch zamknął oczy, ściągnął usta i otarł ręką farbę, którą był zamazany.
Poczem czerwone oko otworzyło się na nowo i jakby z szelestem otwierających się warg, portret wyrzekł:
— Masz ruchy nieco za żywe!
Harringay twierdził, że w tej chwili, wobec coraz gorszego położenia rzeczy, odzyskał zimną krew całkowicie. Miał pokrzepiające przekonanie, że to jest demon i że demony są to istoty rozumne.
— A ty — odparł malarz demonowi — czemu się wiercisz bez ustanku, czemu robisz różne małpie grymasy i czemu mi urągasz i kosisz oczy, gdy ja maluję?
— Ja się nie ruszam — odrzekł portret.
— Nie ruszasz się? — zawołał Harringay.
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/93
Ta strona została skorygowana.