Krew mu kipiała. Niebezpieczeństwo podniecało go i ruchem gwałtownym wepchnął swój szkarłatny pędzel w usta demona. Włoch przerażony cofnął się i chciał wypluć farbę. Wtedy (ciągle podług Harringaya) wywiązała się walka. Harringay chlapał czerwoną farbą na twarz demona, a ten wił się nieustannie i o ile mógł coraz ją ścierał.
— ...o dwóch arcydziełach — jąkał się Włoch — o dwóch niewątpliwych arcydziełach, w zamian za duszę artysty. To doskonały interes.
Harringay odpowiadał uderzeniami pędzla.
W ciągu paru minut słychać było jedynie szmer poruszającego się w zygzakach pędzla — i bełkoty i plucie demona. Nie mało farby odrzucił mu Włoch z powrotem na ręce, choć po większej części udawało się Harringayowi uniknąć ruchów nieprzyjaciela. — Wkrótce czerwona barwa była wyczerpana — i obaj przeciwnicy stali naprzeciw siebie oko w oko, zadyszani. Portret był tak zaplamiony farbą, że możnaby sadzić, iż rzecz działa się w szlach-
Strona:PL Herbert George Wells - Nowele.djvu/97
Ta strona została skorygowana.