Ta strona została przepisana.
tak że wystając z niej oświecał mi drogę; drugi oddałem Cavorowi.
Zgiełk tłumu selenitów wzrósł tak, że wydawał się tuż, tuż pod szczeliną. Widocznie stanęli, może nie wiedząc, jak się w nią dostać, albo też z obawy przed możliwym naszym oporem. W każdym razie posiadaliśmy teraz uspakajającą świadomość olbrzymiej przewagi naszych muskułów, daru naszej planety. W minutę później gramoliłem się wślad za Cavorem i jego świecącemi podeszwami po skale.