Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/161

Ta strona została przepisana.

znajomiwszy się z mieszkańcami tego księżycowego świata. Umrzemy, zamarzniemy, a ludzie ciała nasze może znajdą, tak jak i aparat. Znajdą i zrozumieją, po niewczasie, jaki zapas wiedzy i energji przepadł z nami nadarmo!
— Ale przecież cóżbyśmy tu zrobili, nie mając potrzebnej siły i broni, używanej na Ziemi? Jeśli tam ciemno naprzykład, cobyśmy ujrzeli? — rzeklem.
— Już w jakiś sposób dalibyśmy sobie radę.
— Ale jak?
— Jakże mogę wiedzieć? Sporządzilibyśmy sobie, czegoby nam brakowało... lampy etc... Wreszcie porozumielibyśmy się jakoś z selenitami.
Zamilkł, beznadziejnie patrząc wokoło.
— Przecież możemy jeszcze wrócić — próbowałem go pocieszyć.
— Przedewszystkiem trzeba myśleć, jak dostać się na Ziemię.
— No tak, potem znowu tu przyjedziemy, zabrawszy ze sobą lampy, drabiny i wszystko, co okaże się potrzebnem.
— Zobaczymy.
— Możemy być pewni pośpiechu w powrocie, choćby ze względu na moc złota tutaj — rzekłem, wskazując drąg, który trzymałem w ręku.
Cavor spojrzał i nie odezwał się ani słowa. Stał, ręce założywszy wtył i patrzał na krater. Po chwili westchnął i rzekł:
— Odkryłem drogę na księżyc. Ale między odkryciem a zawładnięciem istnieje wielka różnica, teraz powiozę swój sekret znowu na Ziemię. I co potem? Ukrywać tajemnicy dłużej nad rok nie zdołam. A wreszcie przecież inni mogą samodzielnie