Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/168

Ta strona została przepisana.

razy zmuszony bytem stawać, a nawet siedząc odpoczywać skutkiem bólu w nodze.
Mimo, że w powietrzu było coraz chłodniej, twarz miałem zlaną potem. O Cavorze zapomniałem zupełnie, myśląc tylko o tem, by jak najprędzej dostać się do aparatu.
Jeszcze skok i uderzyłem rękami o jego ścianki, przyczem z piersi instynktownie wyrwał mi się okrzyk:
— Cavor! Znalazłem aparat!
Na pierwszy rzut oka, przez szkło, wydało mi się, że wszystko tam poprzewracane, gdym jednak wsunął głowę przez otwór wchodowy, ujrzałem wszystkie rzeczy, leżące w takim porządku, w jakim je zostawiliśmy. Aby uspokoić nieco swe wzburzenie, wszedłem do środka, pobieżnie wszystko przejrzałem, popróbowałem działania zasłonek, a potem siadłem i zabrałem się do jedzenia, nie aby głód zaspokoić, ale że przyjemnie mi było czuć się, jak u siebie w domu. Pora jednak była najwyższa szukać Cavora.
A więc kończyło się wszystko dobrze. Miałem jeszcze dość czasu, by zejść się z Cavorem, no i zabrać wielki zapas tego metalu, który daje władzę nad ludźmi. (Drąg swój już zapakowałem do tłumoka.) Złoto było rozsypane wszędzie; pozostawało tylko napełnić niem aparat, abyśmy wrócili na ziemię znacznie bogatsi, niż przy odjeździe z niej... a wtedy....
Znowu myśl moja zaczęła pracować na temat przyszłego zawojowania całego świata. Bo i w rzeczy samej, jakiż władca, jakiż bogacz równać się może z człowiekiem, do którego należy księżyc?