Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/204

Ta strona została przepisana.

„Wkrótce przekonałem się, że osobliwość naszego położenia, utrata ciężaru, rozrzedzone a bogate w wodór powietrze, szybki rozwój roślinności, ciemne niebo, olbrzymie wyniki najmniejszego natężenia muskułów etc. — nadzwyczajnie oddziałały na mego towarzysza. Charakter jego na księżycu stanowczo zmienił się na gorsze. Stał się bardzo impulsywnym, ostrym i swarliwym. Objadłszy się olbrzymiemi grzybami, wpadł szybko w oszołomienie, które było przyczyną naszej niewoli u selenitów, zanim zdążyliśmy ich poznać...“
(Proszę zauważyć, że zupełnie nie wspomina o tem, że sam także jadł grzyby i był pijany.)
Potem odrazu przeskakuje do opisu walki z selenitami i tak ją przedstawia:
„Podeszliśmy ku bardzo niebezpiecznemu przejściu nad przepaścią i Bedford, nie zrozumiawszy różnych znaków, dawanych przez selenitów — ładne były znaki! — wybuchnął strasznym gniewem. Rzucił się na naszych przewodników i trzech z nich zamordował. Później walczyliśmy jeszcze raz z nimi, gdy starali się nam zamknąć drogę i zabiliśmy ich siedmiu, czy ośmiu. Fakt, że mnie nie zabili, gdym po raz drugi wpadł im w ręce, świadczy o ich wielkiej łagodności. Wydostawszy się na powierzchnię księżyca, w tym samym kraterze, gdzie wylądowaliśmy, musieliśmy się rozejść, ażeby odnaleźć aparat. Odrazu natknąłem się na tłum selenitów, pod dowództwem dwóch, zupełnie inaczej niż tamci wyglądających: głowy mieli znacznie większe, ciała mniejsze, odzież staranniejszą. Usiłując uciec przed nimi, stoczyłem się w jakąś rozpadlinę, przyczem silnie rozbiłem głowę i złamałem nogę w kolanie, skutkiem czego nawet pełzać nic mogłem; posta-