Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/206

Ta strona została przepisana.

nek i wskazówek późniejszych, wywnioskowaliśmy, że był to „wielki szyb“, należący do całego olbrzymiego systemu sztucznych kanałów, które prowadzą z księżycowych kraterów do odległego o sto mil od powierzchni centrum satelity. Szyby te połączone poprzecznemi tunelami, rozgałęziają się niezliczoną ilością pieczar i ogromnych kulistych przestrzeni; cała masa księżyca na sto mil w głąb stanowi rodzaj skamieniałej, gigantycznej gąbki. „W części, — mówi Cavor — gąbczastość jej jest naturalną, głównie jednak stanowi wytwór niesłychanej pracy i przemysłowości selenitów. Od najdawniejszych czasów kopali te szyby, nasypując dokoła ich zewnętrznych otworów wysokie wały ziemne, uważane przez ziemskich astronomów za kratery wygasłych wulkanów.“
Jednym z takich szybów selenici spuścili Cavora „w balonie“, jak mówi, wśród zupełnej ciemności w jasno oświetloną przestrzeń. Jak na uczonego, Cavor zbyt pobieżnie traktuje w listach swoich różne szczegóły, mogliśmy jednak z jego słów wywnioskować, że światło to pochodzi od potoków i wodospadów, „na pewno, zawierających w sobie jakieś fosforyzujące organizmy.“ W miarę zbliżania się do środka księżyca, liczba ich rosła, wszystkie bowiem wpadają do Centralnego morza. Nawet „sami selenici zaczęli coraz silniej fosforyzować“ — mówi Cavor. Wreszcie daleko gdzieś w głębi dojrzał jakby olbrzymie jezioro chłodnego ognia — to fale Centralnego morza przelewały się, świecąc, jak „jasno błękitne mleko, kipiące.“
„Fale księżycowego morza“ — pisze w jednym z późniejszych listów — „są w ciągłym ruchu. Krążą ustawicznie dokoła osi księżyca; czasami wybuchają na morzu burze, wzbudzane chłodnemi wiatra-