Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/227

Ta strona została przepisana.

„Dalsza droga, którą chodzę, prowadzi przez wielką, mroczną pieczarę, stale szumiącą rozgwarem tłumów. Ściany jej usłane otworami, wiodącemi do sześciokątnych komnat, w rodzaju komórek pszczelnych w ulu. Z komnat tych wychodzą, gromadząc się w środkowej wielkiej sali kobiety, matki księżycowego ula, wybierające tam zabawki dla dzieci i amulety, sporządzone przez bezgłowych prawie, nadzwyczajnie zręcznych jubilerów, pracujących nieopodal. Kobiety te pełne jakiegoś dostojeństwa w ruchach, odziane fantastycznie, bogato, bardzo pięknie; niestety prawie zupełnie pozbawione są głów.“
„O stosunkach małżeńskich, wychowaniu dzieci etc. — nic jeszcze nie wiem. Mam nadzieję jednak, że dowiem się o tem wszystkiem od Phi-U‘a, gdy trochę lepiej będzie władał językiem angielskim. Zdaje mi się, że między selenitami, jak u pszczół lub mrówek, istnieje wiele stworzeń płci nijakiej. Przecież i u nas, po miastach jest wielu ludzi, pozbawionych rodziny, tutaj pośród mrówek księżycowych istot takich jest olbrzymia ilość. Jeślim dobrze zrozumiał objaśnienia Phi-U‘a, matki księżycowe, istoty zupełnie odmiennego typu, nie są w stanie zupełnie troszczyć się i wychowywać maleństwa; okresy bezwolnej słabości mieszają się u nich z okresami gwałtownego szału, dlatego też jak najprędzej powierzają te małe stworzenia, miękkie, słabe, blade, opiece niezamężnych kobiet-pracownic, brzydkich z miejscowego punktu widzenia, zato opatrzonych zupełnie męskiemi głowami.“
Niestety, ostatnia depesza Cavora kończy się na tem. Oczekujemy lada chwila dalszego ciągu. Choć listy te niesłychanie oderwane i niejasne, mimo wszystko dają pewne pojęcie o nieznanym nam i nad-