Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/46

Ta strona została skorygowana.

— Zapomniałem o tem panu powiedzieć... Kto wie, możemy długo wędrować... Może parę tygodni...
— No...
— Nie będziemy mieli żadnego zajęcia... Dobrzeby było mieć coś do czytania!
— Szkoda, że nie wiedziałem...
— Patrz pan, tam coś leży.
— A nie spóźnię się?
— Nie, jeszcze mamy więcej niż godzinę czasu.
Wyszedłszy z aparatu — znalazłem w jakimś kącie stary numeir „Tit-Bitsa“ i parę strzępów gazet kupionych pewnie przez pomocników. Zabrawszy to wszystko wróciłem nazad.
— A pan co ma? — spytałem, wziąwszy jego książkę.
Na okładce był napis „Dzieła Wiliama Szekspira“.
Cavor zlekka zarumienił się.
— Ja, widzi pan, otrzymałem wykształcenie czysto specjalne — jąkał się, jakby usprawiedliwiając.
— Nigdy pan tego nie czytał?
— Nigdy.
— No, nie będzie się pan nudził — zapewniałem jak wypadało — chociaż muszę się przyznać, że ja sam zresztą nie za wiele czytałem Szekspira... Nie sądzę też, żeby wielu znało wszystkie jego dzieła.
Wreszcie zasunęliśmy szklany iluminator na otwór wchodowy, Cavor nacisnął guzik elektryczny i otwór zakryła zasłona stalowa, pokryta keworytem. Pozostaliśmy w absolutnej ciemności.
Pewien czas przesiedzieliśmy w milczeniu. Chociaż ściany przyrządu przepuszczały dźwięki, dokoła panowała zupełna cisza. Przyszło mi na myśl, że