Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/98

Ta strona została przepisana.

nie angielska, nie szkocka, nie irlandzka flaga, ale ogólna! Pojmujesz! Ogólna! — Potem zamilkłem, prawdopodobnie zagubiwszy wątek myśli.
Ściśle mówiąc mało pamiętam, co zaszło od tej chwili, gdym spożył przeklętego grzyba. Byliśmy obaj pijani i rozmawialiśmy, nie rozumiejąc się nawzajem. Zgodziliśmy się, pamiętam, tylko na to, że Ziemia mimo wszystko potężniejsza niż jakiś tam księżyc, który może być tylko jej towarzyszem i sługą, nie zniesiemy więc nieprzyzwoitego postępowania z nami ze strony selenitów. Zaczęliśmy się tedy objadać kęsami grzyba, nie wiem już w jakim celu, i śmiało wyszliśmy na odsłoniętą, jaskrawo oświeconą słońcem przestrzeń.
Odrazu natknęliśmy się na selenitów. Sześciu tych panów szło w jednej linii, wydając jakieś płaczliwe wycie. Dostrzegłszy nas stanęli i umilkli natychmiast.
Wytrzeźwiałem na chwilkę; Cavora zaś chmiel widocznie silniej jeszcze rozebrał.
— Robaki! — krzyczał — nędzne robaki, wyobrażają sobie, że będę przed nimi pełzał na brzuchu! Na moim... własnym, jedynym brzuchu!
Rozwścieczony skoczył ku nim, jednak tak niezgrabnie, że wywróciwszy kilka kozłów w powietrzu przeleciał przez selenitów i wpadł gdzieś w krzaki. Za kogo oni nas wzięli — nie wiem; tyle tylko pamiętam, że rozbiegli się. Co potem zaszło — nic pomnę. Wydaje mi się, że próbowałem naśladować Cavora, potem biłem się z kimś, uczułem ból... i to wszystko.

Ocknąłem się gdzieś pod ziemią, w ciemności — zbity i podrapany; głowa ciężyła mi dotkliwie a z oddali dochodziły jakieś niezwykłe odgłosy.