Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
I.
WSTĘP.

Podróżnik po krainie Czasu (tak bowiem wypada go nazwać) wykładał nam przedmiot tajemniczy. Jego oczy szare świeciły i błyszczały, a na twarz, bladą zazwyczaj, wystąpił żywy rumieniec. Ogień na kominku jasno płonął, a miękkie promieniowanie świateł w srebrnych świecznikach uroczo muskało bulki, które powstawały i znikały w naszych szklankach. Krzesła nasze, jego wynalazku, — zamało powiedzieć, że nam wygodne dawały siedzenie: one nas obejmowały i pieściły. Owiewała nas ta poobiednia atmosfera zbytku, gdy myśli biegną z pewnym wdziękiem wolne od więzów ścisłości. I tak też biegły jego myśli w ciągu wykładu, w którym punkta tezy swej oznaczał cienkim swoim wskazującym palcem, podczas gdyśmy siedzieli i niedbale podziwiali jego gorące przejęcie się tym,