Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/112

Ta strona została przepisana.

abym ją puścił na ziemię, i odtąd już biegła obok mnie, często zbaczając z drogi dla zrywania kwiatów, któremi napychała mi kieszenie. Te kieszenie moje zawsze ją intrygowały, lecz w końcu doszła do przekonania, że są to osobliwszego rodzaju wazony do kwiatów; taki przynajmniej czyniła z nich użytek. Ach, przypominam sobie! Zmieniając żakiet, znalazłem...
Tu Podróżnik z Krainy Czasu zatrzymał się, sięgnął ręką do kieszeni i milcząc położył na stoliku dwa zwiędłe kwiaty, podobne do bardzo dużych malw białych. Następnie ciągnął dalej opowieść.
Gdy ziemię zaległa cisza wieczorna, i gdyśmy doszli szczytem pagórków do Wimbledonu dzisiejszego, Uina zmęczyła się i chciała już powrócić do domu z szarego kamienia. Lecz ja wskazałem jej odległe szczyty pałacu z zielonej porcelany i starałem się dać jej do zrozumienia, że szukamy właśnie ucieczki przed strachem, który ją dręczył.
Znacie tę wielką ciszę, jaka spada na wszystko przed zmrokiem? Nawet powiewy wiatru więzną wtedy w drzewach. Ja zwykle w ciszy wieczornej doznaję takiego uczucia, jakgdybym czegoś wyczekiwał.
Niebo było jasne, wspaniałe, bez obłoków, z wyjątkiem kilku pręg poziomych nizko na zachodzie.Tej nocy moje wyczekiwanie przyjęło barwę moich obaw. W tej ciemniejącej ciszy zmysły