dziesiąt lub sto razy szybciej niż my, jeżeli w naszą sekundę przebywa minutę, to wrażenie, jakie może wywołać, będzie z pewnością jedną pięćdziesiątą lub jedną setną tego, jakieby wywołała, gdyby nie przebiegała czasu. To dość jasne.
Przesunął ręką przez to miejsce, w którem przedtem stała machina.
— Czy widzicie? — zapytał, uśmiechając się.
Siedzieliśmy może minutę, patrząc na pusty stół. Następnie Podróżnik zapytał nas: co myślimy o tem wszystkiem?
— Łatwo w to uwierzyć wieczorem — powiedział Lekarz — lecz poczekajmy do jutra. Poczekajmy na zdrowy rozsądek poranku.
— A czy nie chcielibyście zobaczyć samej machiny czasu? — zapytał Podróżnik. Następnie, wziąwszy lampę do rąk, poprowadził nas długim, ciemnym korytarzem do swego laboratoryum. Żywo przypominam sobie drżące światło, sylwetkę jego oryginalnej, dużej głowy, tańczące po ścianach cienie. Pamiętam jak szliśmy za nim, zakłopotani, pełni nieufności, i jak w laboratoryum ujrzeliśmy większe wydanie tego samego małego mechanizmu, który rozwiał się nam był w oczach. Jedne części były z niklu, inne z kości słoniowej, inne znowu niezawodnie wypiłowane z kryształu górnego. Wogóle przyrząd był już gotowy, tylko pookręcane pałeczki kryształowe leżały na ławce jeszcze niewykończone
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/26
Ta strona została przepisana.