w drugiej zegarek. Obejrzałem się dokoła, szukając Podróżnika, a Lekarz się odezwał:
— Już w pół do ósmej; możemy już chyba zasiąść do obiadu?
— Gdzie on? — zapytałem o gospodarza.
— A, dopiero pan przychodzisz? Coś dziwnego! Ma przeszkodę, od której nie mógł się uwolnić. W tej oto kartce prosi mnie, aby zasiąść do obiadu o siódmej, jeżeli nie wróci. Mówi, że wytłómaczy się po powrocie.
— Zdaje się, że nie warto sobie psuć obiadu — rzekł wydawca naszego dziennika, a w tejże chwili Doktor zadzwonił.
Oprócz Psychologa, Doktora i mnie nikt z obecnych dziś nie był na poprzednim obiedzie. Z nowych gości był Blank, wydawca, o którym wyżej, pewien dziennikarz i jeszcze jeden gość, jakiś badacz, spokojny i lękliwy, którego nie znałem, a który, o ile mi się zdaje, ani razu nie otworzył ust w ciągu wieczora. Przy obiedzie stawiano różne przypuszczenia o nieobecności gospodarza, ja zaś w pół żartobliwym tonie podsunąłem myśl podróży po Krainie Czasu. Wydawca zażądał wyjaśnienia. Psycholog rozpoczął niezręczne opowiadanie o «dowcipnym paradoksie i sztuczce», której byliśmy świadkami przed tygodniem. Był już w środku opowieści, gdy drzwi kurytarza otwarły się zwolna, bez skrzypnięcia. Siedziałem nawprost i pierwszy
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/30
Ta strona została przepisana.