zauważyłem, że ktoś wchodzi. — Ach — zawołałem — nareszcie!
Drzwi otwarły się szerzej — i Podróżnik w Czasie stanął przed nami. Wydałem okrzyk podziwu.
— Na miłość boską! człowiecze, co się z tobą dzieje? — krzyknął Lekarz, który z kolei po mnie go ujrzał. I cały stół zwrócił się ku drzwiom. — Podróżnik w Czasie miał niepojęty wygląd. Jego surdut był zakurzony, brudny, wzdłuż rękawów czemś zielonem powalany; włosy, w nieładzie, wydawały się przypruszone siwizną — nie wiadomo czy wskutek pyłu, czy też wskutek rzeczywistej zmiany koloru. Blady był jak widmo; nad podbródku miał ciemną szramę, nawpół zabliźnioną, — wyraz twarzy błędny i wyczerpany, jakby po długiem cierpieniu. Na chwilę zawahał się na progu, jakgdyby oślepiony światłem. Następnie wszedł do pokoju: szedł krokiem nierównym, jaki spostrzegałem u kulejących. W milczeniu spoglądaliśmy nań, czekając co powie.
Nie wyrzekł ani słowa, lecz z trudnością zbliżył się do stołu i wskazał na wino. Wydawca napełnił kieliszek szampanem i przysunął mu go. Podróżnik wychylił, i widocznie zrobiło mu to dobrze, bo rozejrzał się dokoła stołu, a na twarzy zajaśniał mu błysk dawniejszego jego uśmiechu.
— Gdzieś był? na jakich światach, człowiecze? — zapytał Doktor.
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/31
Ta strona została przepisana.