powiedział, myśląc głośno (po jego wyjściu). — Dziwne zachowanie się naszego znakomitego scientysty! — Słowa te ściągnęły moję uwagę napowrót na oświetlony stół.
— Co to znaczy? — rzekł Dziennikarz — Czyby on z amatorstwa zajmował się sprzedażą nabiału? Nie rozumiem. — Spotkałem się ze wzrokiem Psychologa i w jego twarzy wyczytałem własne tłómaczenie zagadki. Pomyślałem o tem, z jaką trudnością nasz Podróżnik musi się gramolić na schody. Nie sądzę, żeby kto więcej jeszcze oprócz mnie zauważył utykanie na nogi.
Pierwszym, który ochłonął ze zdziwienia, był Lekarz; chwycił za dzwonek, bo Podróżnik nie lubił, aby podczas obiadu usługujący oczekiwali w pokoju na przyniesienie nowej potrawy.
W tej chwili Wydawca z namaszczeniem powrócił do swego noża i widelca, a za jego przykładem poszedł i Milczący Gość. Obiad się kończył. Przez chwilę rozmowa składała się z wykrzykników z małemi przerwami niemego podziwu. Wydawca usychał z ciekawości; pytał: — Czy nasz przyjaciel nie doznaje czasem zawodu w pobieraniu swych dochodów? A może ulega napadom, jak Nabuchodonozor? — Jestem pewny, że to sprawa Machiny Czasu — rzekłem i przypomniałem to, co nam Psycholog powiedział był na poprzedniem zebraniu.
Nowi goście wyrazili otwarcie niedowierzanie. Wydawca wystąpił z zarzutami:
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/33
Ta strona została przepisana.