Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/55

Ta strona została przepisana.

w wyrażaniu swych myśli. W pierwszej chwili usiłowania moje spotykały się ze wzrokiem podziwu, lub śmiechem niewysłowienie wdzięcznym; lecz zawsze po chwili mała jakaś osóbka o jasnych włosach odgadywała mój zamiar i wymawiała nazwę żądaną. Gawędzili i szeroko rozprawiali o swych interesach. Napróżno siliłem się na oddanie miłych dźwięków ich mowy; usiłowania moje wywoływały tylko szczerą, choć niezbyt uprzejmą, wesołość. Ja jednak znalazłem się w położeniu takiem, jak bakałarz pośród dzieci: wytrwałem w postanowieniu i wkrótce już miałem do rozporządzenia około dwudziestu rzeczowników; następnie przeszedłem do zaimków wskazujących i nawet do czasownika jeść. Lecz była to praca powolna, i mały lud wkrótce znudził się i starał się unikać moich zapytań, tak, iż z konieczności przystałem na to, że będą mi dawali lekcye w małych dozach, kiedy sami poczują w sobie do tego ochotę. I przekonałem się, że w małych dozach rozłoży się to na czas bardzo długi, bo nigdy nie spotkałem ludu gnuśniejszego lub łatwiej ulegającego zmęczeniu.