pasowałem się był z wywróconą moją machiną. Były inne jeszcze ślady usunięcia przyrządu: dziwnie wązkie, drobne odciski stóp, podobne do tych, jakie mógłby pozostawić po sobie chyba leniwiec, — on bowiem na myśl mi przyszedł. To skierowało moją najbliższą uwagę na piedestał.
Zdaje mi się, już wam mówiłem, że piedestał był z bronzu. Nie była to naga tylko bryła; na wszystkich bokach zdobiły ją głęboko rzeźbione pola. Podszedłem bliżej i uderzyłem w jeden bok: piedestał był wewnątrz pusty. Przyglądając się starannie tablicom, przekonałem się, że nie tworzą one jednej całości z ramionami piedestału. Nie było w nich rączek ani dziurek od kluczów i jeżeli tablice te istotnie były drzwiczkami, mogły się otwierać tylko od wewnątrz. Jedno już teraz było dla mnie dostatecznie jasnem: nie potrzebowałem wielkiego wysiłku umysłowego, żeby przypuścić, iż moja Machina Czasu znajdowała się wewnątrz piedestału. Inna sprawa: jak się tam dostała?
Spostrzegłem głowy dwóch ludzi, ubranych pomarańczowo, którzy zbliżali się ku mnie przez zarośla pod jabłoniami, okrytemi kwieciem. Zwróciłem się do nich z uśmiechem i kiwnąłem na nich: podeszli. Wskazując piedestał, starałem się wyłożyć im swe żądanie, aby mi go otworzyli. Lecz ludzie owi po pierwszym moim ru-
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/74
Ta strona została przepisana.