Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/76

Ta strona została przepisana.

madę ich widziałem na pochyłości pagórka; spoglądali na mnie lękliwie, ukradkiem. Wreszcie, zmęczony, zziajany, usiadłem, chcąc już pilnować tego miejsca. Lecz zanadto byłem niespokojny, aby to mogło trwać długo; na wszelkie długie czuwanie za wiele mam w sobie zachodowca. Mogę lata całe pracować nad jednem zagadnieniem; ale co innego czekać dwadzieścia cztery godziny bezczynnie.
Po upływie pewnego czasu odszedłem i zacząłem bez celu przechadzać się po zaroślach w kierunku pagórka. — «Cierpliwości — rzekłem do siebie. — Jeżeli chcesz odzyskać machinę, powinieneś pozostawić sfinksa w spokoju. Jeżeli ci ją wydrzeć myślą, nie dobrze jest psuć im tablice bronzowe, jeżeli zaś nie myślą, to ci ją zwrócą, jak tylko będziesz umiał się o nią zapytać. Zatapianie się w te wszystkie nieznane rzeczy wobec takiej łamigłówki, jak ta, wytwarza tylko stan bez nadziei. Na tej drodze leży monomania. Wyrozumiej ten świat. Poznaj jego obyczaje, patrz w niego, wystrzegaj się zbyt pośpiesznych wniosków. W końcu znajdziesz klucz do wszystkiego».
Nagle stanęła mi przed oczyma cała śmieszność mojego położenia: myśl o latach, jakie spędziłem na badaniu i pracy, ażeby tylko znaleźć się kiedyś w przyszłości, i obecna moja gwałtowna chęć i niepokój, jak się z niej wydostać.