Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/92

Ta strona została przepisana.

brzegu studni i mówiłem sobie, że bądź co bądź nie mam się czego obawiać i muszę zejść na dół dla rozwiązania zagadki. Tak mówiłem, a jednocześnie bardzom się zejść obawiał.
Podczas tego wahania się dwoje pięknych ludzi podsłonecznych przebiegło ze światła dziennego w cień. Mężczyzna ścigał kobietę w igraszce miłosnej i ciskał w nią kwiatami podczas gonitwy. Obecność moja wprawiła ich w przykre zakłopotanie. Oparty o wywróconą kolumnę, wpatrywałem się w głąb studni. Widocznie źle było zwracać uwagę na te głębiny, bo gdym wskazał na studnię i chciałem w ich języku zapytać: coby znaczyła? — zmieszali się jeszcze bardziej i odwrócili ode mnie. Lecz zajęły ich moje zapałki; zapaliłem jeszcze kilka, jedynie tylko, aby ich ubawić. Znowu zagadnąłem o studnię, i znowu nie udało mi się otrzymać odpowiedzi. Pozostawiłem ich samym sobie, aby powrócić do Uiny i zobaczyć czy się od niej czego nie dowiem. Lecz umysł mój już był wzburzony; domysły moje i wrażenia dążyły do nowego przystosowania się. Miałem już teraz nić prowadzącą do poznania ważności tych studni i wież wentylacyjnych, do zbadania tajemnicy duchów, pomijając już wskazówkę co do znaczenia drzwi bronzowych i losów Machiny Czasu! I w mglistych zarysach nasuwał mi się już pomysł do rozwiązania zagadki ekonomicznej, która mię tak żywo zajmowała.