niu, jak lud na powierzchni ziemi w swojem Podług mego zdania, zarówno wykwintną piękność jak i wypłonioną bladość przyniósł tylko naturalny rozwój stosunków.
Wielki tryumf ludzkości, o którym marzyłem, przybrał już teraz inną postać w moim umyśle. Nie było takiego rozkwitu wychowania moralnego i współdziałania powszechnego, jaki sobie wyobrażałem. Zamiast tego spostrzegłem arystokracyą prawdziwą, uzbrojoną w wiedzę doskonałą i wyprowadzającą wnioski logiczne z systematu przemysłowego doby obecnej. W jej tryumfie było, nie samo tylko proste opanowanie przyrody, lecz owładnięcie zarazem przyrodą i bliźnim. Muszę ostrzedz, że taką była moja teorya w owym czasie. Nie miałem odpowiedniego przewodnika w idealnych obrazach książek utopijnych.
Moje tłómaczenie może być zupełnie mylnem, utrzymuję wszakże, iż jest jednem z najłatwiej dających się przyjąć. Lecz nawet i w tem przypuszczeniu cywilizacya zrównoważona, którą nareszcie osiągnięto, dawno już musiała przejść swój zenit i obecnie już głęboko chyliła się ku upadkowi. Zbyt doskonałe bezpieczeństwo Podsłonecznych wprawiło ich w powolny ruch w kierunku zwyrodnienia, doprowadziło ich do ogólnego skarłowacenia pod względem wzrostu, siły i inteligencyi. Już teraz widziałem to dostatecznie jasno. Nie wiedziałem jeszcze jaki los spotkał
Strona:PL Herbert George Wells - Podróż w czasie.djvu/96
Ta strona została przepisana.