Podziemnych, lecz już z tych Morloków — taką, nawiasem mówiąc, mieli oni swoistą nazwę, — których widziałem, wnieść mogłem, że w nich przemiana typu ludzkiego była jeszcze głębszą, niż w Elojach, owej pięknej rasie, którąm już przedtem był poznał.
Ogarnęły mnie później wątpliwości niepokojące. Po co Morloki zabrali moją machinę? miałem bowiem już pewność, że to oni ją wzięli. Dlaczego zresztą Eloje, jeżeli to oni byli panami, nie mogli mi jej zwrócić? I dlaczego tak straszliwie obawiali się ciemności?
Wróciwszy, zacząłem wypytywać Uinę o ten świat podziemny; lecz tu znowu spotkało mnie rozczarowanie: z początku nie rozumiała moich pytań, później stanowczo odmówiła odpowiedzi. Drżała tak, jak gdyby ten przedmiot był dla niej nie do zniesienia, gdy zaś wywarłem na nią pewien przymus, może cokolwiek brutalnie, rozpłakała się. Były to jedyne łzy, oprócz moich własnych, jakie widziałem w tym Złotym Wieku. Na widok tych łez przestałem odrazu dręczyć delikatną istotę o Morloków i starałem się już tylko spędzić i te również dowody dziedziczności ludzkiej z oczu miłego stworzenia. Wkrótce potem uśmiechała się już i klaskała w ręce, gdym uroczyście zapalał zapałkę.